Na Warmii nie było tradycji oblewania się wodą w Wielkanocny Poniedziałek, a i tak rankiem tego dnia zawsze niosły się po warmińskich wsiach piski, śmiechy i krzyki…
Jak czytam w książce „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków” Anny Szyfer:
Jedną z najbardziej rozpowszechnionych form rozrywkowych będących kontynuacją dawnych obrzędów wiosennych jest chodzenie po smaganiu, nazywane też chodzeniem po wykupku lub rzadziej po zleniu i po allelujach. Już pierwszego dnia świąt wieczorem i przez cały drugi dzień chodziły dawniej po wsi grupy młodzieży i starszych, zwane najczęściej wykupnikami, z gałązkami wierzbowymi (niekiedy brzozowymi).
Z kolei Edward Cyfus w swojej książce „Moja Warmia” wspomina, że do smagania po łydkach używano również gałązek kadyka (jałowca), co jednak było dość bolesne z uwagi na bardzo kłujące igiełki.
Dwa z trzech wspomnianych drzew, a więc brzoza i jałowiec określone zostały w „Wielkiej księdze ziół” Lesly Bremness mianem „ziołowych” tuż obok bzu czarnego, głogu jednoszyjkowego, świerku pospolitego, lipy drobnolistnej, dębu szypułkowatego, topoli balsamicznej.
Dla Słowian (i nie tylko) drzewa od najdawniejszych czasów stanowiły świętość. Symbolizowały mądrość, niejednokrotnie miały swoje poczesne miejsce w przekazywanych przez wieki podaniach. Drzewa zawsze wspierały ludzi, dawały ciepło, pożywienie, schronienie. Ale nie każdy wie, że wielu gatunkom drzew blisko w działaniu do ziół dzięki zaklętej w nich mocy. Takie właśnie „ziołowe” drzewa ofiarowują człowiekowi ze swojej kory, liści, kwiatów, soków drogocenne dary jak barwniki czy leki.
Skorzystajmy więc z pretekstu i zamiast smagać po łydkach bogu ducha winne panny na wydaniu przyjrzyjmy się lepiej tym wspaniałym drzewom, których to gałązki były niegdyś wykorzystywane do wspomnianego niecnego procederu. Sprawdźmy, do czego o wiele cenniejszego można wykorzystać brzozy, jałowce i wierzby.
Na początek brzoza brodawkowata (Betula pendula, Betula verrcosa, Betula alba). Drzewo należące do gromady nasiennych, podgromady okrytonasiennych, klasy dwuliściennych, rzędu bukowców i rodziny brzozowatych.
Z kory brzozowej wytwarzano dziegieć brzozowy (istnieją też dziegcie jałowcowe i sosnowe) – gęstą, ciemnobrązową ciecz o bardzo intensywnym zapachu, będącą produktem suchej destylacji. Bez dziegciu trudno było sobie wyobrazić życie w dawnych czasach. Miał i ma nadal zastosowanie w lecznictwie i weterynarii. Ma silne działanie antyseptyczne, bakteriobójcze i grzybobójcze – do XVIII w. był powszechnie stosowanym środkiem leczniczym w chorobach skóry.
W dzisiejszych czasach coraz odważniej wraca do łask również sok brzozowy (zwany też oskołą bądź bzowiną), drogocenny płyn, który brzoza ofiarowuje człowiekowi u progu wiosny. Dawniej był to jeden z ulubionych napojów Słowian. Uważano go za dar od bogów. Można go pozyskiwać przez nacięcie gałęzi (mniej inwazyjna metoda) lub wywiercenie dość głębokiego otworu w pniu, w który następnie należy wprowadzić rurkę (bardziej inwazyjna metoda). Później wystarczy już dowiązać naczynie i poczekać – natura zrobi swoje.
Taki sok zawiera dużo glukozy, fruktozy, aminokwasów, soli mineralnych oraz innych związków. Jest lekko słodkawy w smaku. Najlepiej przechowywać go w lodówce nie dłużej niż 3-4 dni od zebrania. Sok brzozowy ma działanie wzmacniające, reguluje przemianę materii. Ale uwaga! Gdy na gałązkach brzozowych pojawią się pierwsze listki, brzoza nie będzie już chętna do dzielenia się swoimi sokami, należy uszanować jej potrzeby i na następną szklankę pełnego zdrowia soku brzozowego poczekać do kolejnej wiosny.
Można za to spróbować soku świeżo wyciśniętego z liści brzozy. Liście zawierają związki flawonoidowe, garbniki katechinowe, saponiny, związki trójterpenowe oraz kwasy organiczne, żywice i sole mineralne. Świeży sok wyciśnięty z liści brzozy pobudza przesączanie w kłębkach nerwowych i zwiększa ilość wydalanego moczu wraz z zawartymi w nim jonami chloru i sodu. Wykazuje działanie odtruwające organizm. Zaś napary i odwary z liści brzozowych sprawdzą się jako naturalny lek w chorobach dróg moczowych.
Równie cenna jest kora brzozy, która oczyszcza krew, ma właściwości ułatwiające trawienie i przeciwgorączkowe.
Ważne, by pamiętać, że lecznicze surowce (liście, korę, pączki) należy pozyskiwać w suche, pogodne dni tuż po rannej rosie lub tuż przed wieczorną. Liście najlepiej zbierać w maju, kiedy są jeszcze lepkie od żywicy.
A to jedynie garść zastosowań, jakie ofiarowuje człowiekowi brzoza. Nim jednak zakończymy, przychodzi nam na myśl jeszcze jedno wykorzystanie brzozowych witek, dziś już zapomniane… To przecież właśnie z nich często powstawały najlepsze miotły! Wytwarzali je przedstawiciele zanikającego zawodu – miotlarze.
A poza tym wszystkim brzoza ma właściwości barwierskie. W tym przypadku surowcami są liście, kora i kwiatostany. Na bejcy ałunowej można wybarwić naturalne tkaniny, takie jak len czy bawełnę korą brzozową na beże i brązy, a na bejcy żelaznej odcienie szarości. Liście brzozy dają szerszą gamę kolorystyczną, gdyż rozwijają się w słoneczne żółcienie i głębokie khaki.
Obfitość nasion brzozowych jest tak duża, że jedna półwiekowa brzoza mogłaby obsiać swoimi nasionami powierzchnię wszystkich lądów na kuli ziemskiej.
[w:] „Na początku było drzewo, pod red. Roberta Macieja, s. 64
W osobnych wpisach opowiemy o jałowcu zwyczajnym oraz wierzbie, która stanowi symbol życia, witalności i wiosny. A także podrzucimy prosty instruktaż na stworzenie własnej miotły ochronnej z brzozowych witek. Tymczasem zapraszamy do wysłuchania niezwykle ciekawej rozmowy z Edwardem Cyfusem: „Zielgonoc” czyli Wielkanoc po warmińsku … (podcast: MADE IN Warmia & Mazury) – KLIK
_
Test powstał na podstawie:
„Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków”, Anna Szyfer, Olsztyn 1975, OBN
„Moja Warmia”, Edward Cyfus, Dąbrówno 2012, Retman
„Na początku było drzewo”, pod red. Robert Maciej, Warszawa 2011, Baobab
„Dzikie barwy”, Aleksandra Bystry, Łódź 2020, Dzikie Barwy